26 dni wolności, mega mega sukces :-)

Zdechło oficjalnie dzisiaj.

Dostałem ataku w miejscu publicznym, zwyczajny, taki z lekkim oklepywaniem się po głowie, kilkoma krzykami, kiwaniem, standard. Telefon do żony, ona do przyjaciela i transport do domu błyskawicznie zorganizowany. Wcześniej w pierwszej sekundzie zastrzyk, w domu pod tlen i już po 25 minutach po ataku :-), znaczy się mjodzio poszło.

Grzyb na 26 dni, cudownie wręcz. Ostatnie kilka dni owszem miałem już lekkiego cienia z rana, nawet zdecydowałem się na tabletkę. Nie ma się co oszukiwać, może łącznie 350mg sumatriptanu na prawie miesiąc to jest jakby nowe życie :-). Szkoda że nie da się tego zrealizować, przecież nie pójdę siedzieć tylko dlatego że chciałbym żeby mnie nie bolało, że chciałbym wrócić na łono społeczeństwa, że chciałbym wreszcie nie żyć z zasiłku, tylko dlatego że jest prosty lek, a jego przyjmowanie jest przestępstwem :-(.

Więc dajcie mi więcej zasiłku, więcej taniej wódki, więcej trujących uzależniających opiatów, dajcie mi zastrzyki za które płacicie kilka tysięcy polskich złotych miesięcznie, dajcie mi to wszystko. Ja w zamian za to nie będę nigdy ani uprawiał ani zbierał na łące grzybów, grzybów którymi zasłana jest każda łąka. Nie, nie będę raczył się naturą by móc normalnie żyć, pracować, płacić wam podatki, pomagać rodzinie, o nie, to nie wasz plan. Dlaczego to jest takie pojebane?! Wystarczy dla tej wąskiej grupy chorych zalegalizować LSD-25 i psylobicynę. Przecież dla mas zalegalizowane są całe tony innych narkotyków które nie leczą, alkohol, kofeina, nikotyna i inne wynalazki rujnujące zdrowie czy jak alkohol dodatkowo rujnujące całą rodzinę czy społeczność. Legalna jest morfina, inne ipioidy, bardzo silne narkotyki które mogą zabić, dla niepoznaki przez lekarzy nazwane środkami przeciwbólowymi i o zgrozo niekiedy nawet lekami.

Nie tylko ja wiem że lek istnieje, może nie lek, ale coś co daje możliwość normalnego życia. My nie potrzebujemy zasiłków, darmowych drogich leków, nie chcemy regularnych drogich badań, my nie chcemy obciążać aż tak systemu służby zdrowia. My nie musimy obciążać naszych organizmów i psychik tymi dziesiątkami leków nasercowych, innych specjalistycznych, psychoaktywnych. Nie ma potrzeby. Wystarczy trafna diagnoza oraz legalne dla nas LSD-25 i magic mushrooms, nic więcej. Marzenia ściętej głowy.

Dzień dziesiąty! Zaczynam marzyć.

Dziesięć dni (10!), to jest ponad tydzień, to jest jak sen, piękny sen. Od dziesięciu dni zero bólu klasterowego, ZERO, w zasadzie zero, nie licząc około razem do kupy jakiś może 15 minut straszenia. Bestia albo śpi albo wydygała. Tak ja nie mam nawet poza rzutem, oko boli mnie (poza tymi ostatnimi dniami) codziennie rano, codziennie od kilku lat zapodaję sumatriptam minimum 100mg dziennie, w rzucie nawet do 550mg, niezliczone ilości zastrzyków, tony strachu, łez, bólu i setki inhalacji tlenowych. Dziesięć dni bez bólu w rzucie! Zacząłem wczoraj marzyć jak to będzie kiedyś pięknie gdy nie będę czół oka np przez pół roku, albo jak cudnie będzie umierać bez klastera :-). Susz ma moc, to mój nie pierwszy raz, lecz tym razem działa wręcz czarodziejsko, Magic Mushroom to w pełni zasłużona nazwa.

Oczywiście jest pewien dyskomfort psychiczny. Trudno mi w to uwierzyć, 100x dziennie zastanawiam się co jest nie tak? Czy wszystko w porządku z moim okiem, nie czuję go. Te bez mała 10 lat z bólem non stop odcisnęło pewne piętno. Czuję się nieswojo, euforia radości raczej jest na dzień dzisiejszy bardziej udawana niż szczera. Muszę się cieszyć, nawet jeśli to zamknie się tylko w tych dziesięciu dniach, to i tak dostałem zajebisty prezent od Wszechmocnego, obrazą Rzeczysamej byłoby patrzeć na ten czas z niesmakiem. Więc padam na kolana, czynię dziękczynienie Panu i wiem że on rozumie mój niepokój. Co jeśli to jest tylko taka wersja demo tego co nigdy nie zostanie mi dane? Co jeśli jutro, czy nawet za chwile wszystko wróci? Pewnie złość we mnie podpowie mi że Rzeczysama tylko ze mnie zakpiła, bo w istocie jak inaczej pomyśleć jeśli tak się stanie? Na tą chwilę uśmiecham się i staram się tym cieszyć, nawet nie wiem gdzie leżą moje tabletki z sumatriptanem! Wczoraj wyszedłem z domu świadomie bez zastrzyków. Staram się udawać że jestem już normalnie normalny jak każdy inny normalny człowiek mijany na chodniku.

Nie czekam na bestię, jestem przygotowany na jej powrót, lecz nie wyglądam jej nadejścia. Tak mi dopomóż Bóg.

Grzyb (niestety) działa :-(

Rzut u mnie jak wspomniałem w poprzednim poście. Susz zadziałał. Jak na razie zażyłem 1 tabletkę sumatriptanu, a się okazało że i tak niepotrzebnie. Najbardziej przykre w naszej dolegliwości jest to, że pomagają tylko środki na całym chyba świecie uznane za nielegalne :-(. Cała nadzieja w badaniach nad odmianami LSD. Z tego co się orientuję, teraz naukowcy testują na klasterowiczach kolejną odmianę, jest nią pozbawiona efektów halucynogennych bromo2-LSD. Trzymam kciuki, krosuje fingersy, może kiedyś dostaniemy lekarstwo.