W 100% rzucie!

Oto ona: JESIEŃ. Piękna, kolorowa, pachnąca zbliżającą się zimą jesień. Jesieniu! Ty dziwko! Dlaczego przynosisz klasterowe gówno? Rok w rok, nie znudziło ci się jeszcze?

Klaster to niewdzięczne cholerstwo. Ile by z nim nie żyć, ile by go nie poznać, i tak zawsze jest górą. Ileż ja już tutaj próśb to społeczności wystosowałem nawołując do rozsądku w walce z tym demonem. Ileż pisałem o niebezpieczeństwie nadużywania sumatriptanu? Zmarłem raz, tak na serio zmarłem, bo walczyłem z klasterem. Nic mnie to nie nauczyło, NIC. Od kilku tygodni, każdego świtu przychodzi do mnie, jest podły, jest upierdliwy, jest sobą. Każdego dnia zanim nastanie ranek, ja jestem zesrany ze strachu, strachu przed atakiem gigantem. Jeszcze go nie było, ale wiem że przyjdzie, i to nie raz. Rzut jesienny skończy się dopiero gdy zima będzie w zaawansowanym kalendarzowym stadium. Strach przed upodlającym bólem popycha mnie codziennie do ryzykowania własnym życiem, do ryzykowania spójnością mojej najbliższej rodziny. Sumatriptam zapodaję garściami i igłami bez opamiętania. W kilka godzin wyrabiam dawkę na dwie doby! Przestaje połykać kolejne tabletki dopiero gdy już mam przed oczami mroczki lub gdy lekko zaczynam tracić oddech. Nie jest to mądre, to jest głupie i nieodpowiedzialne. Tlen praktycznie zamawiamy każdego tygodnia, zużycie wszystkiego w porównaniu do 3 miesięcy wstecz wzrosło chyba o 500%. Kilka dni temu, tak z ranka, zanim moje dzieci wyszły z domu by udać się do szkoły, zawołałem żonę do sypialni. Wyobraźcie to sobie, ona wchodzi a ja ja informuję “właśnie się zabiłem”. Sumatriptan mną pozamiatał, prawie pozamiatał, wystraszyłem się. Nie dość że mroczki setki białych pełzających punktów, kłopot z oddychaniem, nie tyle kłopot co uczucie niedotlenienia, ciemniejące światło w polu widzenia, nabrałem pewności że trace przytomność. Przez kilkanaście minut byłem niemal w 100% pewien że za moment dopadnie mnie zawał albo udar z niedotlenienia. W ciągu 8 godzin zrobiłem dawkę na 3 doby. Jak już nie raz, poprzysiągłem że nigdy więcej i oczywiście szybciuteńko tą przysięgę złamałem. Dlaczego tak to działa? Dlaczego ten strach przed bólem jest w zasadzie silniejszy i bardziej niebezpieczny jak sam ból?

Rzut panie. Na razie jeszcze nie naużywam opiatów, ale wiem jak to się skończy, jak co jesień :-(.

Autor

Sebastian

Jestem klasterowiczem, zwyczajnym, jak tysiące nas wszystkich daję radę gdyż nie mam wyjścia.

Jeden komentarz do “W 100% rzucie!”

  1. Trzymaj sie cieplo,wytrwamy,jescze troche,z kazdym dniem blizej to okresu remisji bez bolu….przynajmniej tak sie pocieszam kazdego dnia

Skomentuj ewa Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.