(chyba) Rezygnuję z Verapamilu

Jest wiele za i przeciw (nienawidzę tego zwrotu, pozdrawiam Gosię). Z jednej strony poprawa jest, może nie spektakularna ale bez wątpienia znacząca. Z drugiej strony side effects które mnie niepokoją. Coś za coś, czy jednak warto? Za kilka dni idę do mojego GP z prośbą o ustalenie planu odstawienia Verapamilu, mogę ewentualnie poczekać z tym do wiosny. Jesień dla mnie to katorga z klasterem, nasilenie ataków, nasilenie bólu, do tego bolą dokuczliwie blizny. Ta jesień z Verapamilem jest łagodniejsza, widzę to po zużyciu Sumatriptanu, jest mi o wiele rzadziej niezbędny :-). Jest owszem więcej ataków, dłuższe, intensywniejsze, jednakże o około 30% mniej upierdliwe, tak jakby bólu było mniej, mniej grymasów Bestii. 30% to w moim przypadku spory sukces, zadziałało mniej więcej jak za pierwszym podejściem te kilka lat temu. Na upartego można powiedzieć że nastąpiła również poprawa mojego osobistego bytu, więcej uśmiechu, więcej chęci, o powrocie do pracy muszę jednak zapomnieć, szans nie ma najmniejszych :-(. Brak właśnie perspektyw na rewolucję w moim życiu, skłania mnie do zastanawiania się nad sensem trucia organizmu tabletką jakby nie patrzeć nasercową. 30% poprawy to odczuwalna ulga, z tym że i bez tej poprawy całe lata dawałem radę, Nie radzę sobie jednak ze strachem wywołanym efektami ubocznymi Verapamilu. Znacznie mniej uderzeń serca na minutę, przy moim normalnym pulsie 85, teraz odnotowuję nawet 45. To bardzo niemiłe uczucie, jakby serce nie biło wcale, lub dokonywało maksymalnego wysiłku przy każdym skurczu. Całe ciało reaguje na uderzenie serca, bezwładnie porusza w rytm bicia. Oddech ma się wrażenie jest pozbawiony połowy tlenu, duszno. Do tego czuć rozchodzącą się od serca falę ciśnienia w naczyniach krwionośnych aż po końcówki palców rąk i stóp, nie jest to przyjemne. Ciśnienie potrafi spaść poniżej 100/55, a to zawroty głowy, mroczki przed oczami, zmęczenie, wysiłek nawet z ruszaniu powiekami. Wszystkiemu towarzyszy “ucisk” w klatce piersiowej. Tak potrafi być do 3 razy dziennie, są też i dni w których nic takiego nie ma miejsca. Po mojej przygodzie z własnym zgonem właśnie na serce, zwyczajnie boję się o zawał czy udar czy cokolwiek. Choć niczego przyjemniejszego jak umieranie do tej pory nie przeżyłem, to jednak starczy, zobaczyłem, było miło, nie spieszy mi się tam powrót, tutaj mam żonę, dzieci, przyjaciół. Dlatego właśnie dochodzę do wniosku że dla tych 30% nie opłaca mi się ryzykować, nie przybliża mnie to do komfortu życia sprzed klastera, natomiast dyskomfort obecnego samopoczucia znacznie wzrósł. Mam nadzieję że lekarz nie przekona mnie do pozostania z Verapamilem.

Autor

Sebastian

Jestem klasterowiczem, zwyczajnym, jak tysiące nas wszystkich daję radę gdyż nie mam wyjścia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.