Bezradność i panika

Tak właśnie, panika. Zostałem na kilka tygodni sam w domu z dzieciakami, jestem ich jedyna podporą na najbliższe dni. Ale skurwysyna to nie interesuje, jest pół godziny po południo, ja mam za sobą już dwa zastrzyki i 100mg w tabletce. W ciągu kilku najbliższych godzin mam odebrać dzieciaki ze szkoły, nakarmić je wcześniej ugotowanym obiadem, później wieczorem dyskoteka w szkole na której muszę być z nimi jako opiekun, oczywiście zachwycony ich pięknymi strojami uśmiechniętym ojcem. Piękny dzień, ale nie kurwa dla klasterowicza! Dla mnie to strach, niepewność, panika, a nie perspektywa mile spędzonego czasu z córkami. Piszę to przez łzy, z maska na ryju, 30 litrów tlenu na minutę nieznośnie szumi, mam ochotę wyć! Zdrowy człowiek nawet nie ma pojęcia co to bezradność w takiej sytuacji, nie wiem co będzie za pół godziny, a muszę jeszcze dać rady pół dnia! Wiem że ból odejdzie maksymalnie do 4 po południu, ale kto mi zagwarantuje że bestia nie wróci? Kto mi zagwarantuje że odpuści do 15stej abym mógł moje dziecko ze szkoły odebrać?

Autor

Sebastian

Jestem klasterowiczem, zwyczajnym, jak tysiące nas wszystkich daję radę gdyż nie mam wyjścia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.