Klaster powraca!

Było cudnie nawet. Niestety moja żona rzuciła na mnie zły urok słowami “idzie wiosna, znowu się zacznie”, no i qrwa chyba się zaczęło. Jeśli w przyszłym roku jej przepowiednie się spełnią to chyba się z tą kobietą rozwiodę :-). Prawda taka, że razem z powietrzem i słońcem wiosennym przybył on. Najpierw co mnie zdziwiło dwa lub trzy dni temu pojawił się cień w pełnym swoim spektrum, zajął miejsce jakby jego ono było, jakbym go mile oczekiwał. Jak mówią stare baby jeden cień klastera nie wróży, więc przyjąłem to spokojnie acz z pewną obawą. Przecież nie ćpam już kodeiny, migreny odeszły może nie w niepamięć, pamiętam te cholery doskonale, ale odeszły powiedzmy tam skąd już ich moc mnie nie sięga, więc nie mam się czego obawiać. Mam owszem problem z tramadolem ale nie taki żeby od razu cienia trzeba było przywoływać. Spokojnym wzrokiem patrząc na zapas zastrzyków i tabletek uznałem że nic złego mi się nie może przydarzyć. Jednak on powrócił, pokazał że będzie walczył o swoje. Około 2.30 w nocy, gdy ja spokojnie napitalałem sobie w Diablo III ratując gatunek ludzki przed zagładą, on zaszedł mnie od tyłu. Byłem pochłonięty walką więc nawet nie zauważyłem. On to sprytnie wykorzystał i nagle ni stąd ni zowąd ni nawet stamtąd zapierdolił mi kopa w oko, w tylną jego ścianę. No zdziwiłem się, nawet nie zakląłem, przez moment nawet myślałem że mi się to ubzdurało. Godzinę później już nie grałem, kulałem się po łożu mym, trzymając za czaszkę. Nie był silny, może 7, ale taki czysty w swojej formie, jak bokser w ringu, podskakiwał, miotał się i napierdalał mnie po oko, nie za mocno i nie za często, tak bym się nie popłakał czy nawet nawet wpadł w wisielczy nastrój. Tabletka i zastrzyk pokonały go po 6 rano i zasnąłem. Po tym wydarzeniu wiem że wrócił, jest mi o tyle łatwiej że w tym roku się nie łudziłem że mnie to opuści, pierwsza wizyta w Londynie bardzo zmieniła moje podejście do sprawy. Nie zostaje mi nic innego jak z tym żyć, jakoś się przyzwyczaić, pogodzić – choć może nie z nim a z losem. Życie zamierzam w tym roku nieco poprzestawiać by wejść z chujem w kooperację, wyznaczyć jakieś granice, co jego a co moje.

Przed godziną dostałem z Londynu informację iż mój lekarz prowadzący chce się pilnie ze mną zobaczyć! 19 lub 26 marca! gdzie na wizytę czeka się normalnie z pół roku jak dobrze zawieje. Nie wiem co o tym myśleć Może znaleźli coś jeszcze w moim skanie mózgu? Sam nie wiem co o tym myśleć, to co znaleźli jest wg nich zupełnie niegroźne, ale jeśli się przyjrzeli sprawie, może nawet porównali z poprzednim skanem i coś tam jednak znaleźli groźnego? Może znają datę mojej śmierci? Dobrze że udało mi się ubezpieczyć na życie :-) aczkolwiek przez tego jebanego klastera muszę płacić 150% stawki podstawowej!

Trzymam za siebie kciuki, wszak umierać nie bardzo mi teraz po drodze, panikarzem jestem więc i teraz mam głowę zapchaną takimi a nie innymi myślami, a to dopiero godzina od odebrania telefonu hehe.

Autor

Sebastian

Jestem klasterowiczem, zwyczajnym, jak tysiące nas wszystkich daję radę gdyż nie mam wyjścia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.